czwartek, 11 lipca 2013

ZAWIESZAM

Muszę to zrobić, mam zbyt dużo problemów, które nie pozwalają mi skleić choćby jednego normalnego zdania. Chcę skończyć te opowiadanie i na pewno to zrobię, ale nie w tym momencie. Do odwołania.

Więc do następnego, oby już niedługo :)

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 12

Otworzyłem drzwi. Dobrze wiedziałem kogo spotkam za nimi, jednak moje serce szamotało się, ręce drżały, a w głowie kłębiły się myśli, które nie pozwalały na opanowanie emocji. Nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić, nie wiedziałem jak mam się odzywać, czy mogę się uśmiechnąć, czy mogę zapytać o cokolwiek nie związanego z obowiązkami Vanessy.
- Cześć, to projekty mojej mamy. Przejrzysz je teraz czy mam wpaść potem po ewentualne poprawki? -  uśmiechnęła się bezdusznie, jednak nadal pięknie. Wyglądała naturalnie, ale jednocześnie seksownie. Zawsze taka była, nie ważne czy nosiła eleganckie sukienki, czy też zwykłą męską bluzę i krótkie jeansowe spodenki, tak jak w tej chwili, gdy na nią patrzyłem.
- Możesz poczekać chwilę, proszę, wejdź - uchyliłem szerzej drzwi, żeby dziewczyna mogła wejść, ona jednak nadal stała i wpatrywała się we mnie - Ja sprawdzę projekty, a Ty poczekaj, porób sobie coś, przecież znasz ten dom nie gorzej ode mnie, prawda? - uśmiechnąłem się szeroko, jednak ona  nie zareagowała jakoś specjalnie na mój gest, po prostu weszła do domu.
- Napijesz się czegoś? - usiadłem obok niej na sofie w salonie i ucieszony z jej obecności, próbowałem sprawić, żeby i ona się uśmiechnęła.
- Co Ty, normalny jesteś Bieber? - podniosła jedną brew ze zdziwienia - Ty mnie traktujesz jak gościa? Oh, daruj sobie, sama mogę to zrobić - zaśmiała się dźwięcznie, na co moje serce gwałtownie przyspieszyło.
- Tym razem nie jesteś tu, żeby pracować więc mogę traktować Cię jak gościa.
- Może nie przyszłam sprzątać, ale przyszłam w z projektami mamy. Potraktujmy to jako część moich obowiązków związanych z pracą dla Ciebie - widziałem jaka chciała być dla mnie oschła i bezduszna, jednak uśmiechała się, widząc jaki chcę być dla niej gościnny.
- Dobra, przyniosę Ci sok pomarańczowy z lodem, wiem, że to Twój ulubiony - szybko udałem się do kuchni, nalałem soku i w pośpiechu wracałem do salonu.
- Bieber, daj spokój - znów się śmiała - jest mi co najmniej dziwnie w tym momencie.
- Proszę bardzo, nie narzekaj tylko podziękuj - usiadłem obok, jednak tym razem znacznie bliżej. Nie odsunęła się.
-Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie i upiła łyk napoju - To co, przejrzysz te projekty? - wskazała wzrokiem na teczkę, leżącą na stoliku.
- Tak, ale najpierw mam pytanie do Ciebie.
- Mhm - spojrzała mi w oczy i odgarnęła delikatnym ruchem z twarzy kilka kosmyków włosów za uszy.
- Dziś wieczorem mam galę rozdania nagród na której muszę być. Nie chcę jednak tam iść sam. I w tym momencie pojawia się pytanie - czy chciałabyś mi dziś wieczorem towarzyszyć? - oczy jej się powiększyły do rozmiaru pięciozłotówek. Mogła być zaskoczona, to fakt, jednak miałem nadzieję, że mi nie odmówi.
- Bieber, dobrze pamiętasz jak się umawialiśmy, tylko praca... - była wyraźnie zmieszana, odmawiając mi, jednak czułem, że w głębi chciała się zgodzić i chciała, żeby nasze kontakty nie ograniczały się tylko do tych formalnych. Ja chciałem tego najbardziej na świecie, jednak wiedziałem też, że muszę być tym razem ostrożny i wytrwały.
- Wiem, jednak uznajmy to jako część obowiązków związanych z pracą dla mnie - uśmiechnąłem się i ona lekko też.
- Ale rozumiem, że idę jako Twoja koleżanka? - niestety, zapytała o to.
- Jak najbardziej. Twoim zadaniem będzie jedynie pozowanie ze mną do zdjęć, chodzenie za mną krok w krok i bycie najpiękniejszą kobietą na gali - Vanessa opuściła na sekundę wzrok i zauważyłem, jak lekko się zarumieniają jej policzki. Wyglądała przy tym jak zawsze uroczo.
- No dobrze, ale pamiętaj, żadnych akcji, że niby jestem Twoją dziewczyną, czy jakieś przytulanie albo trzymanie za rączkę. Nie chcę potem być na okładce każdej gazety, jasne? - przytaknąłem zadowolony - A teraz, przeglądaj szybko te projekty, bo muszę iść się szykować na galę - uśmiechnęła się i szturchnęła mnie w ramię.



____________________________________________________________________
Witajcie po przerwie! Przepraszam za taką długą nieobecność, jedna sesja jest bezlitosna i musiałam się z nią uporać. Na szczęście, teraz mam wakacje i mogę poświęcić więcej uwagi temu opowiadaniu!
Mam nadzieję, że dalej ktoś będzie to czytał.
Chciałabym dodać, że takie niekulturalne komentarze nie są na miejscu.. Są żałosne i dziecinne. Ja nie żyję dla tego bloga, mogę mieć ważniejsze rzeczy niż pisanie go. Jesteśmy tylko ludźmi. A tu jakieś chamskie komentarze. Nie będę tolerować takich akcji. Bądźcie czasem bardziej wyrozumiałe.
A i jeszcze jedno - ten rozdział jest mega krótki, jednak chcę zaskoczyć Was kolejnym :)
Pozdrawiam

środa, 29 maja 2013

Rozdział 11

Obudził mnie zapach kawy i papierosa. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam przy łóżku wywąchany napój. Wzięłam kilka łyków i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam ewidentnie w pokoju Justina, przecież odkąd tu sprzątałam kilka razy, mogłam bez problemu rozpoznać te miejsce. Poczułam lekki chłód, więc naciągnęłam na siebie jeszcze bardziej kołdrę. Cholera, czy ja byłam naga? Spojrzałam pod przykrycie -  nie myliłam się. A więc jednak to nie był sen...
Wstałam z łóżka, założyłam szybko bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę chłopaka. Weszłam na balkon, skąd dochodził zapach dymu nikotynowego. Justin stał w samych bokserkach, paląc papierosa i patrząc przed siebie. Był zamyślony, coś zaprzątało jego głowę, bo nawet nie usłyszał kiedy stanęłam obok niego w bezpiecznej odległości, wzięłam z jego paczki papierosa i zapalniczkę i odpaliłam go. Dopiero słysząc dźwięk zapalniczki, lekko się wzdrygnął i spojrzał na mnie.
- O witaj piękna - przysunął się, żeby mnie pocałować, jednak ja udałam, że tego nie zauważyłam. Brunet, jak gdyby nigdy nic mruknął cicho i pocałował mnie w policzek. W środku poczułam dziwne, ale przyjemne ciepło. Na zewnątrz nie pokazałam nic.
- Cześć, cześć - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, wręcz niezauważalnie.
- Nie wyspałaś się? Czy może jesteś taka nie w humorze, bo obudziłaś się beze mnie? - podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie. W myślach byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, czułam, że zaraz odlecę ze szczęścia. Chciałam go pocałować, przytulić się do niego, jednak coś w środku mnie blokowało. Ja dobrze wiedziałam co to jest.
- Zdecydowanie jestem nie w humorze, bo obudziłam się ze świadomością ostatniej nocy - dmuchnęłam dymem w jego twarz, a chłopak lekko się zakrztusił.
- Czemu taka jesteś? - odsunął się, żeby mi się przyjrzeć zapewne - Zrobiłem coś nie tak? - jego oczy były po części przygnębione, jednak z drugiej strony próbowały się doszukać na mojej twarzy jakichkolwiek uczuć , które choć w małym stopniu podpowiedziałyby co robić.
- Jaka? Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, Bieber - uśmiechnęłam się dość sztucznie.
- Oschła! Vanessa, nie musisz udawać, że nic do mnie nie czujesz! - odsunął się i lekko poczerwieniał na twarzy ze złości. Ja nadal, udając, że to mnie nie ruszyło, kontynuowałam palenie.
- Myślisz, że po jednej nocy spędzonej razem nagle rzucę Ci się w ramiona i wyznam Ci miłość? Żadne z nas nie jest takim typem człowieka i Ty sam dobrze o tym wiesz. To była tylko jedna noc, nic takiego się nie wydarzyło co sprawiłoby, że nagle będziemy szczęśliwą i zakochaną parą.
- Myślałem, że coś między nami jest. - spuścił głowę jakby był ... rozczarowany? Ten jego smutny wyraz twarzy sprawił, że jeszcze bardziej chciałam go przytulić i powiedzieć mu jak bardzo jestem głupia i jak bardzo mi na nim zależy.
- A ja myślałam, że jesteś nadal z Lisą. Okazało się, że kiedy ostatnio mnie pocałowałeś, nadal była Twoją dziewczyną. I jak, nadal jest coś między nami? - powoli wzbierała się we mnie złość. Czułam się zraniona i dopiero teraz to do mnie dochodziło.
- Rozmawiałaś z nią? Co Ci powiedziała? - chłopak ożywił się i był trochę oszołomiony.
- Powiedziała wystarczająco, bym mogła zrozumieć, że ani ja, ani ona nic dla Ciebie nie znaczymy -  zgasiłam papierosa w popielniczce, odwróciłam się i weszłam do pokoju. Zaczęłam się ubierać w pośpiechu, chcąc jak najszybciej wyjść z tego domu. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Justin stał chyba za mną i przyglądał mi się, czułam jego spojrzenie na sobie, jednak nic nie mówił. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu swojego telefonu. Jak po chwili się okazało, leżał pod biurkiem. Jak to się stało? Nie mam pojęcia. Sięgnęłam po telefon i chciałam wyjść, jednak Justin złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zaczął całować. Namiętnie i zachłannie, jakby czuł, że prędko nie będzie miał okazji tego zrobić. Na początku się opierałam, jednak po chwili oddałam się jego pocałunkom. Ujął moją twarz w swoje dłonie, a ja objęłam go w pasie. W tym momencie byliśmy jednością, tak samo jak ubiegłej nocy. Czułam, że oboje nie chcemy przestać. Jego usta łapczywie pragnęły moich. Co chwila z naszych ust wydobywały się ciche jęki pożądania.  Nasze oddechy przyspieszyły, serca tak samo. Całe moje ciało pokryła gęsia skórka, po chwili poczułam na Justina ciele dokładnie to samo zjawisko. Była to najbardziej idealna chwila w moim życiu. W tamtym momencie nie pragnęłam niczego więcej. Chciałam tylko, żeby ta chwila się zatrzymała, żeby czas stanął w miejscu, a my moglibyśmy wtedy być tylko dla siebie i tylko ze sobą. Nikt więcej.
Po chwili jednak, oderwałam się. Oboje byliśmy w szoku, patrzyliśmy sobie w oczy, próbując unormować nasze oddechy.
- Nadal uważasz, że między nami nic nie ma i że nie zależy mi na Tobie? - podszedł do mnie z zamiarem ponownego pocałowania mnie. Ja jednak się odsunęłam.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Czemu? Nadal chcesz udawać niedostępną? - uśmiechnął się, myśląc, że to właśnie robiłam przez cały czas. Udawałam niedostępną.
- Widziałam Ciebie jak się obściskiwałeś z Lisą, gdy wyszłam od Ciebie z domu zaraz po tym jak całowałeś mnie, tego samego dnia. Akurat wtedy, gdy zaczęłam wierzyć w to, że coś z tego może być, że akurat nam może się udać. Zaczynałam powoli się przełamywać, a dla mnie, wierz lub nie, nie jest to łatwe. Te wszystkie pozytywne uczucia , które żywiłam do Ciebie, zniknęły w jednej sekundzie. Więc po prostu się nie waż więcej mnie całować, dotykać. Niech nasze kontakty będą się ograniczały tylko do zawodowych - dłonie ściskałam ze złości, z tych emocji które się we mnie kotłowały. Pozwoliłam w końcu wyrzucić to z siebie, to co się we mnie tłumiło ostatnimi dniami, w tym momencie uszło z każdym wypowiedzianym słowem.
- Vanessa, to nie jest tak. Błagam, daj mi wytłumaczyć... - złapał mnie za rękę, jednak ja szybko ją wyrwałam i drugą uniosłam gwałtownie, chcąc wymierzyć chłopakowi policzek. Szybko się jednak opanowałam. Przez chwilę staliśmy zszokowani, nie wiedząc co dalej powiedzieć i co zrobić.
- Pisz, jak będzie jakaś robota, cześć - odwróciłam się i w pośpiechu wyszłam z jego domu. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Cierpiałam. Jednak tym razem przez swoją głupotę...

______________________________________________________________
Witajcie kochane :) jest i kolejny rozdział. Pewnie myślałyście, że teraz już między Vanessą a Justinem wszystko będzie pięknie i kolorowo? O nie, nie. Jeszcze nie tym razem. Musi coś się dziać, nie chcę zrobić z tego kolejnego przesłodzonego opowiadania, gdzie w 2 rozdziale wyznają sobie miłość, a w kolejnym bohaterka już jest w ciąży... Chcę, żeby to było coś innego, wyjątkowego.
Swoją drogą, dziękują też za komentarze, jest miło czytać takie ciepłe słowa od Was.
Do kolejnego, buziaki ! ;*

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 10

Całe życie broniłam się przed miłością. Wiedziałam dobrze jak wygląda, jak szybko się zaczyna i jak boleśnie się kończy. A potem zostaje tylko ból, samotność, tęsknota i żal...
Wiedziałam, że Bieber nie jest najlepszym kandydatem na jakąkolwiek bliższą więź, nawet jeśli chodziłoby o przyjaźń, a tym bardziej jeśli tutaj chodzi o miłość. Co ja sobie wyobrażałam? Że to ja trafię na księcia z bajki i wszystko będzie pięknie, jak mało kiedy? Że Justin zakocha się akurat we mnie? Że zmieni swoje zachowanie tylko i wyłącznie ze względu na mnie? Dopiero teraz widzę, jaka byłam naiwna.
Postanowiłam stoczyć walkę ze swoim mózgiem, sercem, rozsądkiem i z każdym elementem mojego ciała i duszy, który będzie próbował mi wmówić, że mam słabość do tego ciemnookiego chłopaka.
Obiecałam też sobie, że ta jedna łza, która spłynęła po moim policzku, gdy zobaczyłam ich razem będzie tą ostatnią uronioną przez niego. Mimo że, już kolejną noc walczyłam ze swoimi uczuciami i nie raz zagryzałam wargi oraz ściskałam ręce z całej siły, to postanowiłam być twarda. Nie do złamania.
Dobrze wiedziałam, że spotkania z Justinem będą nieuniknione. Przecież dla niego w pewnym sensie pracowałam. Spełniałam jego zachcianki, robiłam za gosposię, służącą, czasem za szofera, no byłam od wszystkiego. Omijanie go więc było wręcz nierealne. Od tamtego dnia minął tydzień, widziałam go kilka razy, jednak w ogóle nie rozmawialiśmy. Ja nawet nie próbowałam na niego spojrzeć, a on nie próbował chyba niczego wyjaśniać, może nie czuł, że cokolwiek ma do wyjaśnienia. A może to ja byłam taką panikarą? W sumie pocałował mnie raz, nic nie musiało to znaczyć. Uniesienie chwili, głupia sekunda, która sprawiła, że Bieber zrobił to, co zrobił.

Powoli pozwalam się ulotnić temu uczuciu...

*
Tak! Dziś sobie zaszaleję, tak dawno tego nie robiłam. Vanessa nie pamięta, kiedy imprezowała? To dopiero dziwna rzecz. Ubrałam się kusząco, tak jak lubiłam -  czarna opięta sukienka bez ramiączek, czerwone szpilki i czerwone usta. Lubiłam dobrze wyglądać, lubiłam przyciągać spojrzenia facetów. Dlaczego porzuciłam nagle to wszystko? Dla jakiegoś chłopaka? Prychnęłam pod nosem i wyszłam z domu, zadowolona z postawionego sobie dziś celu -  zabawienia się z przypadkowym chłopakiem.

Siedziałam przy barze, pijąc drinka i rozglądając się za jakimś facetem, który nadawał by się dziś na mój cel. Nagle w tłumie jednak zobaczyłam Lisę, wraz z koleżankami. Dziewczyna nie wyglądała zbyt korzystnie - była zapłakana, a makijaż cały spływał po jej twarzy. W tym momencie zobaczyła mnie i zaczęła pewnie iść w moją stronę. Widziałam, jak unosi rękę, by uderzyć mnie w twarz, jednak szybko ją unieruchomiłam. Lisa była pijana i co za tym idzie, bardzo niezdarna.
- Zabrałaś mi chłopaka! - wybuchła płaczem, a ja zdziwiona nie wiedziałam jak mam zareagować.
- Słucham?!
- Justin zerwał ze mną przez Ciebie, teraz Ty jesteś jego dziewczyną a ja go kocham! Rozumiesz?! Powiedziałam mu, że go kocham, a on mi odpowiedział, że kocha Ciebie! - moje oczy prawie wyszły z orbit, gdy to usłyszałam. Lisa była pijana i nie do końca byłam pewna czy mogę jej wierzyć. Jednak czy to właśnie nie w stanie upojenia mówi się prawdę?
- Co Ty opowiadasz? Ja z nim nie jestem! - krzyknęłam zdenerwowana, bo sama nie wiedziałam co o tym myśleć.
- No tak, tydzień temu byłam u niego, bo się długo nie odzywał i chciałam porozmawiać, a on ze mną zerwał! Znowu! Tyle przez niego wycierpiałam! Vanessa, mówię Ci, uważaj na niego! On na pewno długo z Tobą nie będzie, on się nie zakochuje tylko chce nas wykorzystać! - nie wytrzymałam i wyszłam przed klub. Wyciągnęłam paczkę papierosów i zaczęłam spalać je jeden po drugim. W pewnym momencie poczułam wibracje telefonu.
" Jestem w klubie na końcu miasta. Przyjedź, bo trochę wypiłem" - nie kto inny, jak Bieber, który potrzebował swojej służącej.
" Nie mogę, sama jestem w klubie i piłam"
" Gdzie jesteś? Zamówię nam taxówkę"
" Kto powiedział, że wracam już do domu?"
" Bo widzę, że stoisz przed klubem i palisz papierosy?"
Rozejrzałam się, jednak nie widziałam, ani żadnej taxówki, ani Biebera.
-Idiota - powiedziałam w sumie sama do siebie, nie licząc, że ktokolwiek to usłyszy.
-Miło mi - a jednak, ktoś usłyszał i byl to ten sam człowiek do którego skierowane było wyzwisko. Stał za mną, jednak tak blisko, że czułam ciepło bijące od jego ciała.
Zaraz, zaraz. Przecież byłam na niego wściekła! Mogłam w tym momencie się odwrócić, uderzyć go z całej siły w policzek, a potem odejść bez słowa wyjaśnienia, tak, jak planowałam. Jednak czując jego zapach i obecność, mogłam jedynie odwrócić się i pozwolić się pocałować. Justin ujął moją twarz w dłonie i pocałował po raz kolejny, bez żadnego uprzedzenia. Tym razem jednak pocałunek był bardziej namiętny, czułam, że Justin mnie pożądał w tym momencie. Nie broniłam się, jednak w głowie nadal krążyły słowa Lisy. Więc mnie kochał? Naprawdę czuł coś do mnie? Czy był to tylko wymysł, by zerwać z Lisą?
- Coś nie tak? - spojrzał mi w oczy, a mi natychmiast kolana zmiękły. Był idealny, zawsze taki był i ja tego nie widziałam?
- Dlaczego przestałeś? - powiedziałam, dopiero potem przemyślałam. Jednak Justin uśmiechnął się, nie uznał tego co powiedziałam, za coś głupiego. Po prostu znowu mnie pocałował, jednak tym razem krócej i delikatniej.
- Idziemy do mnie? - moje serce zaczęło z prędkością światła uderzać o moją klatkę piersiową, czułam jakby zaraz miało wyskoczyć. Przytaknęłam tylko, sparaliżowana trochę biegiem zdarzeń. Justin wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę taxówki. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy, patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się do siebie co jakiś czas. Pożądanie unosiło się w powietrzu. Czułam co za chwilę się stanie, czułam, że to nie najlepszy moment, jednak nie mogłam się powstrzymać. Nie potrafiłam zaprzeczyć, odmówić, zrobić coś wbrew swoim uczuciom. Chciałam tego wszystkiego, ja tego pragnęłam.
Weszliśmy do domu i Justin od razu przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Nasze oddechy automatycznie stały się głośne i ciężkie. Co chwila przez moje ciało przechodził ogromny dreszcz. Chłopak  swoimi dłońmi wodził po całym moim ciele, jakby czegoś szukał. W końcu ujął mnie za uda, a ja podskoczyłam i owinęłam się wokół jego bioder. W takiej pozycji przeszliśmy na górę do jego pokoju, nie odrywając swoich ust ani na chwilę. Po chwili stanęłam już w jego sypialni, odsunęłam się na sekundę, żeby spojrzeć w oczy chłopakowi. Miał w nich pożądanie i takie małe iskierki, które pokazywały, że był szczęśliwy. Stanął za mną, pocałował mnie delikatnie w kark i powoli zaczął odsuwać suwak od sukienki. Nie broniłam się w żadnym wypadku. Byłam mu całkowicie oddana. W sekundzie stałam już w samej bieliźnie. Odwróciłam się do niego twarzą i tym razem to ja zajęłam się jego ubraniem. Szybko ściągnęłam z niego koszulkę i rzuciłam gdzieś za siebie. To samo zrobiłam z spodniami. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko, znowu całując mnie tak namiętnie jak to chyba było tylko możliwe. Nawet nie wiem, kiedy oboje pozbyliśmy się bielizny i nago wodziliśmy wzajemnie po swoich ciałach. Co chwila wydobywały się z naszych ust ciche jęki rozkoszy.
- Pragnę Cię Vanessa - wyszeptał mi do ucha i lekko ugryzł jego płatek - Wyjdź za mnie, jesteś cudowna, idealna - zaśmiałam się głośno.
- Najpierw to zróbmy -  spojrzałam na niego, a on już rozgrzany do czerwoności przystąpił do działania. Czułam się, jakbym była w raju. W raju z Justinem Bieberem, którego bez wątpienia mogłam kochać.




_________________________________________________________________
Jest kolejny! I to jaki! Sama nie spodziewałam się, że wyniknie z tego co takiego:) miło, że było więcej komentarzy niż zawsze, oby to się już nie zmieniło. Buziaki, miłej lektury!

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 9

Nie wiedziałam co myśleć. Z jednej strony próbuje mnie pocałować, uwodzi mnie, przygląda mi się cały czas. Ale czy on nie jest z Lisą? Sama bałam się o to zapytać, nie wiem czemu. Może bałam się potwierdzenia tego faktu ? Nie chciałabym  być tą drugą, na pewno nie. Wolałabym cierpieć.

*
Czułam wzrok Justina na sobie. Nie odzywał się, ale byłam pewna, że stoi za mną i od dłuższej chwili mi się przygląda, jak wycieram mopem wielkie kałuże wody.
- Chcesz mi pomóc? - odwróciłam się i uśmiechnęłam, rzucając w jego stronę ścierką. Chłopak znowu był bez koszulki, jednak tym razem założył spodnie, które i tak wisiały pod tyłkiem. Było w tym coś uroczego na swój sposób.
- Ja to rozlewałem?
- Ja to zaczęłam ? - wzięłam mopa i zaczęłam zbliżać go Justinowi do twarzy.
- Okej, okej! Już się zabieram do pracy, o pani - zaśmiał się głośno i zaczął wycierać zwinnie podłogę.
- Dobrze to pani sobie odpocznie, a Ty ścieraj ładnie, ocenię Twoją pracę - odstawiłam sprzęt na bok, stanęłam nad nim i zaczęłam mu pokazywać miejsca, w których podłoga była nadal mokra. Ja pokładałam się ze śmiechu, jednak Justin chyba nie bawił się aż tak dobrze.
- Skończyłem! - chciał trafić we mnie ścierką, jednak nie udało mu się to, ponieważ odskoczyłam w bok. Wstał, wytarł mokre ręce o spodnie i podszedł do mnie bardzo blisko. Lekko zadrżałam. 
- Wyglądasz cudownie w mojej koszulce i spodenkach - odgarnął moje włosy z twarzy i spojrzał mi w oczy. Były piękne, duże, ciemne. Mogłam tonąć w nich po prostu bez końca. Przez jego spojrzenie zamarłam.
- A Ty wyglądasz pięknie w samych bokserkach - Justin spojrzał na mnie trochę zszokowany w pierwszej chwili, jednak zaraz zaczął się śmiać. I dopiero po paru sekundach doszło do mnie, co powiedziałam. Co mnie podkusiło, żeby wypuścić moje myśli na zewnątrz? Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, uciec i nigdy nie wrócić. Moją twarz zalał rumieniec.
- Ja... ja nie to miałam na myśli, przepraszam - spuściłam głowę i patrzyłam w podłogę, nie wiedząc, gdzie podziać swój wzrok. Bieber jednak złapał mój podbródek, uniósł twarz, tak, żebym znowu spojrzała mu w oczy i musnął  moje usta najdelikatniej jak chyba tylko potrafił . Był to tak delikatny pocałunek, że przez chwilę zastanawiałam się czy to przypadkiem nie moja chora wyobraźnia. Jednak on znowu mnie pocałował,  jakby chciał mi pokazać, że to nie jest wytwór z mojej głowy. Zamknęłam oczy, położyłam dłonie na jego torsie i odwzajemniłam pocałunek. Całe moje ciało w środku eksplodowało ze szczęścia. Chyba tylko tak mogę opisać ten moment w którym usta Justina dotykały moich. Jego zapach przyprawiał mnie o jeszcze większe dreszcze,a dotyk jego ciała sprawiał, że znowu zaczęłam się zastanawiać czy to nie sen. Po chwili delikatnie się odsunęłam, otworzyłam oczy i spojrzałam na Biebera. Na jego twarzy malował się ogromny uśmiech, chyba był bardzo zadowolony z tego, co przed chwilą się wydarzyło. Ja byłam tak sparaliżowana, że nie potrafiłam unieść kącików ust w górę, żeby odwzajemnić uśmiech. 
- Wszystko gra? Nie chciałem Cię urazić - w jednej sekundzie posmutniał. Zapewne myślał, że nie chciałam tego pocałunku albo, że mi się nie podobało,
- Nie, wszystko okej, naprawdę - spoliczkowałam się w duchu i uśmiechnęłam szczerze do Justina,a ten od razu się rozluźnił, widząc szczęście na mojej twarzy - To może ja skończę te sprzątanie, co? - to było najgłupsze posunięcie z mojej strony, jednak zupełnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie potrafiłam tak pokazać tych uczuć, które tłumiły się we mnie. Chciałam pokazać mu jak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, jednak coś mnie blokowało. Nie spojrzałam mu w oczy, odwróciłam się i poszłam do salonu, żeby choć trochę odetchnąć. Zaczęłam sprzątać cały dom, żeby zająć czymś myśli, jednak nic nie pomagało. W mojej głowie tłumiły się różne pytania. Co mam teraz zrobić? Iść, przeprosić czy może zostawić to tak jak jest? Porozmawiać szczerze? A może dobrze, że tak się stało? Może on jest jednak z Lisą, a to co się stało to było tylko uniesienie chwili? Zadręczałam się bez końca, a wszystko zajęło mi kilka godzin, tak, że gdy skończyłam sprzątać, było już ciemno. Uznałam, że pójdę na górę i powiadomię go o wszystkim. Zapukałam, jednak nikt nie odpowiedział. Mimo to, postanowiłam wejść. Justin siedział na łóżku i oglądał jakiś film ze słuchawkami na uszach. Gdy mnie zobaczył, od razu je zdjął.
- Posprzątałam wszystko, więc już uciekam. Jakbym była potrzebna to dzwoń - uśmiechnęłam się blado i wyszłam z pokoju.
- Czekaj! - usłyszałam głoś chłopaka zza drzwi. Wyszedł do mnie i dał mi do ręki pieniądze - Proszę, to Twoja zapłata . Mam nadzieję, że Ci odpowiada. Jeśli nie to zawsze możemy podyskutować na temat stawki - powiedział to wszystko tak chłodno. Czyżbym go do siebie zniechęciła?
- Daj spokój to niepotrzebne, nie chcę Twoich pieniędzy - wyciągnęłam rękę, żeby mu je oddać, jednak on ich nie przyjął.
- Nie ma mowy, praca to praca, musisz dostać swoje wynagrodzenie - założył ręce na krzyż, żebym nie mogła mu oddać tych pieniędzy. Niewiele się zastanawiając, odłożyłam je na stolik, który stał przy schodach i wyszłam szybko, nie oglądając się za siebie.
Byłam w połowie drogi do domu i zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, tak się zachowując. Miałam ochotę wrócić do Justina, pocałować go i powiedzieć mu jak bardzo mi na nim zależy. Chciałam znowu poczuć jego usta, które były delikatne, miękkie, czułe i przez tą jedną chwilę, gdy się całowaliśmy, wydawały się tylko moje. Tak jak by były tylko dla mnie. Na same wspomnienia automatycznie przygryzłam wargę. Nawet w tym momencie potrafiłam sobie przypomnieć jego smak, zapach, każdy najmniejszy ruch.
"Masz się tam wrócić natychmiast i zrobić to, co czujesz" - coś w środku tak właśnie do mnie mówiło. Nie wiem czy to mój rozsądek, sumienie czy po prostu rozdwojenie jaźni, jednak po chwili zrozumiałam, że muszę wrócić do Justina i z nim porozmawiać. Odwróciłam się na pięcie i pognałam w stronę jego domu.
Wchodząc na posesję Biebera zobaczyłam samochód. Nie od razu go rozpoznałam, jednak gdy zobaczyłam, kto wychodzi od niego z domu, natychmiast sobie przypomniałam, kto jest właścicielem, a raczej właścicielką tego Volvo. Szybko schowałam się za samochód i patrzyłam jak się akcja rozwinie.
Na moje nieszczęście zobaczyłam to, czego na pewno nie chciałam zobaczyć. Lisa obejmowała się z Justinem i całowali się, jak na zakochaną parę przystało. Do moich oczu podeszły łzy, jedna z nich spłynęła po moim policzku. Cierpiałam, jak chyba nigdy w życiu. Szybko wybiegłam, trzaskając za sobą furtką.
Wiedziałam, że miłość to jedno wielkie gówno.

_________________________________________________________
Obiecałam i jest! W komentarzach proszę chociaż o buźkę, bo jeśli czyta to 5 czy 6 osób to nie wiem czy jest sens to pisać dalej.


poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 8

Obudziłem się i spojrzałem na zegarek - była godzina 8. Wyjrzałem za okno i uświadomiłem sobie, że jest ranek. Czyli przespałem całą dobę? Jest nowy rekord, pomyślałem.
Rzuciłem się z powrotem na łóżko i poczułem pod głową kawałek papieru. Wziąłem go do ręki i przeczytałem - to był list od Vanessy. Niby takie nic, jednak od razu mi się przypomniało jak mogłem chociaż przez chwilę się nią opiekować. Gdy spała, przytulała się do mnie, uśmiechała przez sen i wypowiadała moje imię. Byłem taki szczęśliwy. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że ta dziewczyna przez cały czas wypełnia moje myśli, gdy jest blisko mnie, nie mogę przestać na nią patrzeć. Gdy się zbliża i czuję jej zapach, cały w środku zaczynam szaleć, mój brzuch odstawia jakieś dziwne tańce. Oszalałem na jej punkcie, tak, to było pewne. Tylko czemu tego nie okazywałem? Czemu nagle przestaliśmy rozmawiać i się spotykać? Czemu chcieliśmy doprowadzić do jakiejś wojny między nami? Wczorajszy upadek Vanessy uświadomił mi, że najwyższy czas zacząć działać, walczyć o uczucie. Wcześniej chciałem ją zranić, dziś chcę ją tylko uszczęśliwić. I kto by pomyślał, że Justin Bieber się zakocha?

*
- Słucham ? - serce zaczęło mi bić szybciej, gdy zobaczyłem, kto do mnie dzwoni.
- Cześć Justin! Słuchaj, mama ma dla Ciebie jakieś projekty, kazała mi je podrzucić, będę u Ciebie za 3 minuty i przy okazji skończę sprzątanie, co Ty na to? -  wyjrzałem przez okno, Vanessa stała już pod moimi drzwiami. Uśmiechnąłem się w duchu, bo wpadłem na niezły pomysł.
- No okej, zaraz schodzę do Ciebie -  rozłączyłem się i szybko pobiegłem po miskę z wodą. Dzień był upalny, więc uznałem, że tak bardzo się nie wkurzy. Z naczyniem poszedłem na górę po schodach. Fart chciał, że balkon znajdował się idealnie nad wejściem. Otworzyłem najciszej jak się dało drzwi balkonowe, spojrzałem w dół. Dziewczyna stała i przeglądała się w ekranie telefonu. Zaśmiałem się cicho, uniosłem miskę i wylałem wszystko centralnie na Vanessę. Szybko usunąłem się z pola widzenia i po cichu zszedłem na dół, żeby sprawdzić jak moja ofiara. Jak się po chwili okazało, drzwi wejściowe były otwarte, a do kuchni ciągnęła się kałuża wody. Byłem pewny, że Vanessa jest właśnie tam. Po cichu zakradłem się do kuchni, jednak gdy tam wszedłem, nikogo nie było. Już chciałem się odwrócić, gdy poczułem lodowaty strumień wody, a chwilę potem usłyszałem głośny śmiech.
Odwróciłem się, jednak nikogo znowu nie było. Pomyślałem, że to nie koniec. I miałem rację. Gdy wyszedłem z kuchni dostałem kolejną porcję lodowatej wody i zaraz po niej jeszcze jedną. Cały się trzęsłem z zimna.
- Ty miałaś ciepłą! - krzyknąłem ściągając koszulkę.
- Więcej ze mną nie zadzieraj -  dziewczyna chciała do mnie podejść, jednak podłoga była tak śliska, że w połowie drogi wywinęła pięknego orła. W pierwszym momencie przestraszyłem się, jednak, gdy zobaczyłem, że Vanessa zaczyna masować się po tyłku, zdałem sobie sprawę, że nic jej nie jest. Podszedłem do niej, chcąc jej podać rękę. Ta jednak, zamiast skorzystać z mojej pomocy, podcięła mnie, tak, że wyłożyłem się na nią. Dziewczyna jęknęła z bólu, przygnieciona moim ciałem.
- Nic Ci nie jest? - uniosłem szybko swoje ciało na rękach, żeby sprawdzić czy nic jej nie jest. Dopiero teraz zauważyłem, że makijaż spływał jej po twarzy, włosy były całe mokre, w sumie tak jak reszta jej ciała i ubrań. Jednak nawet to mnie do niej nie zraziło. Wręcz przeciwnie - wyglądała tak seksownie, że niewiele się zastanawiając zacząłem zbliżać się do jej twarzy. Poczułem na ustach jej przyspieszony oddech, oboje nas przeszył w tym samym momencie dreszcz. Mogłem tak patrzeć w jej oczy bez końca. Były cudowne, pełne życia, widziałem w nich, że pragnie tego pocałunku ta samo jak ja. Zamknąłem oczy, by ją pocałować lecz nagle w tym momencie, na nieszczęście zadzwonił telefon, a ja z przerażenia odskoczyłem.
Znowu ta sama sytuacja. Poszedłem odebrać.
- Słucham? -  dosłownie warknąłem, jeszcze nie wiedząc na kogo.
- Justin ? Tu mama Vanessy - chyba była dość zmieszana.
- O, tak... eeee... przepraszam najmocniej, nie wiedziałem, że to Pani... - od razu stałem się potulniejszy. Odwróciłem się, żeby sprawdzić co robi Vanessa i to co zobaczyłem sprawiło, że oniemiałem. Stała w salonie za ścianą, jednak w lustrze odbijała się jej postać. Brunetka zdejmowała ubrania, które były całe przemoczone i teraz stała w samej bieliźnie. Na chwilę po prostu byłem odcięty od rzeczywistości, stałem i podziwiałem jej idealne ciało. Była szczupła, zgrabna, no po prostu nie mogłem sobie w tym momencie wyobrazić piękniejszej kobiety.
- Justin? Halo? Słyszysz mnie? - ocknąłem się i zdałem sobie sprawę, że rozmawiam przez telefon z mamą Vanessy.
- Już słyszę, chyba zasięgu nie miałem przez chwilę. Więc w jakiej sprawie pani dzwoni?
- Chciałam zapytać, czy moja córka dostarczyła projekty.
- Tak, ale przejrzę je wieczorem i odezwę się do pani, dobrze?
- Jasne. To do usłyszenia Justin - rozłączyła się, a ja ani na chwilę nie oderwałem wzroku od pięknej brunetki.
- Vanessa, chcesz jakiś ręcznik i ciuchy? - uśmiechnąłem się, patrząc w odbicie. Dziewczyna dopiero teraz zorientowała się, że przez ten cały czas ją widziałem. Uciekła szybko w kąt, a ja zacząłem się śmiać.
- Zboczeniec! - krzyknęła wyraźnie zdenerwowana. Poszedłem do pokoju po ręcznik. Znalazłem też luźną bokserkę i spodenki. Zszedłem na dół, stanąłem przed drzwiami w salonie i rzuciłem rzeczy na środek pokoju.
- Proszę bardzo, tu masz ręcznik i jakieś rzeczy do przebrania -  zaśmiałem się cicho.
- Bieber, to nie jest śmieszne! Odwróć się, masz się nie gapić, stary zboku! Do sądu Cię pozwę! - krzyczała wkurzona, a ja pokładałem się ze śmiechu - Bieber, idioto!
- No okej, masz 5 sekund. 1,2,3,4... - otworzyłem jedno oko i zobaczyłem jak dziewczyna ucieka z rzeczami na górę - 5!
- Odczep się ode mnie, świnio! - krzyczała z łazienki na górze.
- Ej, a kto ten bałagan na dole? - stałem pod drzwiami łazienki i czekałem aż wyjdzie.
- Sam sobie posprzątaj, nie ja zaczęłam to durne oblewanie się wodą - wychodząc, nawet na mnie nie spojrzała.Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. W mojej koszulce i spodenkach wyglądała tak seksownie, że nie mogłem nad sobą zapanować.
- Jesteś cały lodowaty - zadrżała.
- Za to Ty jesteś gorąca - oblizałem swoje usta, patrząc na jej uśmiech.
- Bieber, co za tani tekst nie działa to na mnie - dotknęła mojego nagiego torsu, odsunęła mnie od siebie i zeszła na dół. Ja oszołomiony poszedłem do siebie przebrać się w końcu z tych mokrych rzeczy i przywrócić swój mózg do normalnego trybu pracy.

____________________________________________________________________
Jest i kolejny! No dostałam takiej weny, że od razu zabieram się za kolejny! Ale nie dodam go tak szybko - co za dużo to niezdrowo :) czytajcie, komentujcie, mówcie jak wam się podoba, czego oczekujecie.

+ Dziękuję za ponad 1000 wejść! Przynajmniej wiem, że warto to pisać dalej :*

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 7

-Słucham? - mruknęłam zachrypniętym głosem do słuchawki telefonu.
- Witam moją podwładną - od razu poznałam ten głos.
- Bieber, idioto, która jest godzina? -  złapałam się za głowę, zdając sobie sprawę, że ten chłopak świetnie się bawi, wyrywając mnie ze snu.
- Najwyższa pora dla Ciebie, żeby wstać i zacząć wykonywać moje zadania. Za pół godziny jesteś gotowa, musisz zrobić mi śniadanie, bo mam rano spotkanie, a głodny nigdzie nie pójdę - zaśmiał się, usatysfakcjonowany ze swojego planu.
- Śnisz chyba -  rozłączyłam się i przewróciłam na drugi bok, żeby zasnąć, jednak telefon znowu zaczął dzwonić. Ten chłopak chyba nie zamierzał mi odpuścić. Nie odbierałam przez dobre 10 min, jednak telefon nadal nie przestawał dzwonić. W końcu odebrałam.
- Już masz 20 min, nie spóźnij się! A i pamiętaj, że potrzebuję pożywnego śniadania - tym razem rozłączył się on. Zabiję go, obiecuję, że go zabiję. Chcąc, nie chcąc, wstałam, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się - nałożyłam legginsy i duży T-shirt. Nie zamierzałam się stroić, o nie. Zrobię te zasrane śniadanie i wracam do łóżka. A i muszę pamiętać, żeby "podziękować" mamie za pracę. Marzyłam o takiej.

Spojrzałam na zegarek - 5.40. Czyli spóźniłam się i tak. Zapukałam do drzwi, a on otworzył jak na zawołanie. Zaniemówiłam na chwilę, ponieważ Bieber stał w samych bokserkach, zaspany. O mój Boże, dlaczego?! Wytężyłam chyba wszystkie swoje siły, żeby oderwać wzrok od jego umięśnionego ciała.
- Spóźniłaś się - powiedział zachrypniętym głosem.
- Ty spałeś teraz, przepraszam bardzo? To po cholerę do mnie dzwoniłeś? - weszłam do domu, rozglądając się dyskretnie po posiadłości. Była gigantyczna, a mieszkał w niej sam.
- Szczerze mówiąc to myślałem, że nie przyjdziesz. I tak naprawdę, nie mam żadnego spotkania, akurat wracałem z imprezy to pomyślałem, że zrobię Ci taki mały żart - uśmiechnął się, przecierając oczy.
O nie, w środku aż się cała zagotowałam. Jednak pomyślałam, że skoro chce się tak bawić i skoro już tu jestem to się odegram. Zaśmiałam się sztuczne,a  Justin spojrzał na mnie, zastanawiając się pewnie, czy wszystko ze mną w porządku.
- Oj daj spokój - machnęłam ręką - przecież jestem tak jakby na Twoje rozkazy, więc mogę robić Ci i za gosposię. Skoro tu jestem to zrobię Ci pyszne śniadanie i posprzątam tu, bo chyba dawno nikt tu nie dotykał szczotki, prawda? - Bieber stał wgapiony we mnie, nie mógł nic powiedzieć ze zdziwienia - No to na którą podać śniadanie? - uśmiechnęłam się tak naturalnie jak tylko mogłam.
Justin się jeszcze przez chwilę zastanawiał. Fakt, że był zaspany, nie pozwolił mu w pełni racjonalnie myśleć i miałam wrażenie, że odebrał to jako sen.
- W takim razie na 11 może być -  wzdrygnął ramionami i poszedł na górę, zapewne do swojego pokoju, żeby powrócić do spania.
Zatarałam triumfalnie ręce i uśmiechnęłam się do siebie w myślach.
Weszłam na górę i rozejrzałam się w poszukiwaniu łazienki. Była zaraz obok pokoju Justina. Chciałam zacząć łagodnie, więc na początek wstawiłam pranie, wrzucając wszystkie ciuchy jakie tylko leżały do pralki. Bieber zawsze miał bzika na punkcie ubrań, więc jeśli coś zafarbuje, na pewno nie będzie szczęśliwy.
Okej. Znalazłam odkurzacz i podśpiewując głośno do piosenki lecącej z radia, zaczęłam odkurzać salon. Myślałam, że zaraz wyjdzie ze swojego pokoju i zacznie wrzeszczeć, jednak tak się nie stało. Zadowolona, weszłam więc do jego pokoju. Chłopak spał jak zabity, musiał być bardzo zmęczony, skoro nic go nie obudziło. Zaczęłam odurzać u niego w pokoju. Justin podniósł głowę i jeszcze bardziej zaspany niż poprzednio, spojrzał na mnie jednym okiem. Udawałam, że go nie widzę i dalej, podśpiewując pod nosem jeździłam po całym pokoju z odkurzaczem.
- Co Ty robisz, dziewczyno?! - położył się na plecach i złapał za głowę.
- No sprzątam przecież - zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Idź stąd, chce spać.
- Tylko skończę odkurzać i wyjdę - uśmiechnęłam się do chłopaka a on zdenerwowany, przewrócił się na brzuch, głowę przykrywając poduszką. Nadal spał w samych bokserkach, dodatkowo nie był przykryty żadną pościelą, więc mój wzrok powędrował w kierunku ciała Biebera, a dokładnie jego tyłka. Wyobrażałam sobie jak leżę teraz obok niego w samej bieliźnie, dotykam jego cudownego ciała i przytulam się, by po chwili razem zasnąć.
Byłam tak zamyślona, że odkurzając, potknęłam się o kabel od odkurzacza, uderzając się w głowę o szafkę i przewracając z wielkim hukiem na ziemię. Leżałam na podłodze a z moich ust wydobył się głośny jęk. Zamknęłam na chwilę oczy, bo miałam same mroczki przed oczami. Gdy po chwili je otworzyłam, zobaczyłam nad sobą wystraszonego Biebera.
- Nic Ci nie jest? - objął moją twarz dłońmi.
- Nie, chyba nie, tylko strasznie z tyłu boli mnie głowa - podniosłam się do pozycji siedzącej, łapiąc się za głowę.
- Poczekaj, usiądź sobie na łóżku, a ja przyniosę Ci trochę lodu - pomógł mi wstać i usiąść na łóżko. Był przy tym taki przejęty. Mimo że,nadal było czuć od niego ulatniający się alkohol, a w oczach było widać nie wyspanie to pobiegł szybko na dół do kuchni, by przynieść mi trochę lodu. Poczułam jak zaczyna kręcić mi się głowie, więc delikatnie ułożyłam się na łóżku. Justin wszedł, a w jego oczach pojawiło się jeszcze większe przerażenie.
- Vanessa, co Ci jest? - podbiegł do łóżka i spojrzał na mnie, wystraszony nie na żarty.
- Spokojnie, kręci mi się trochę w głowie więc położyłam się, nic takiego się nie dzieje - wzięłam od niego kostki lodu zawinięte w ściereczkę i przyłożyłam je sobie na tył głowy.
- Zadzwonię po karetkę, pewnie masz wstrząśnienie mózgu -  zaczął rozglądać się w poszukiwaniu telefonu, jednak ja złapałam go za rękę. Poczułam jak przeszedł go dreszcz.
- Nie dzwoń, przejdzie mi. Uderzyłam się w głowę, więc to oczywiste, że mam lekkie zawroty, na pewno nie umieram - uśmiechnęłam się do niego - Jak tylko się ogarnę, wrócę do domu a potem jak będziesz chciał to przyjdę i skończę sprzątanie i zrobię obiad albo kolację, jak wolisz.
- Nie puszczę Cię nigdzie teraz na pewno - wziął ode mnie okład i sam zaczął mi go przykładać.
- Przecież mieszkam ulicę dalej - byłam nieco zdziwiona jego troską.
- To najwyżej odwiozę Cię potem sam do domu. W tym momencie jestem odpowiedzialny za Ciebie, bo to ja kazałem Ci tu przyjść i to ja zgodziłem się na Twoje sprzątanie.
- Daj spokój, Bieber...
- Nie marudź, połóż się wygodnie, spróbuj zasnąć, a ja będę Ci trzymał okład i wymieniał co jakiś czas. Jeśli obudzisz się i nadal będziesz źle się czuła, wezwę karetkę. Nie masz prawa dyskusji - uśmiechnął się, okrywając mnie delikatnie kocem. Cała ta jego troska i nadgorliwość sprawiła, że poczułam się ważna dla kogoś. To było takie miłe uczucie. Nie potrzebowałam wiele czasu, żeby zasnąć, w końcu na wyspanie się nie pozwolił mi Justin. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

*
Otworzyłam oczy, gdyż poczułam okropny chłód z tyłu głowy. Zobaczyłam przed sobą Justina, który przypatrywał mi się i delikatnie się uśmiechał. Cudownie było się przebudzić w takich okolicznościach. Miałam ochotę tutaj zostać na zawsze. Marzyłam, żeby już zawsze mną się opiekował. Po chwili znowu zasnęłam.

*
Po raz kolejny otworzyłam oczy. Tym razem ujrzałam chłopaka śpiącego obok mnie. Lekko pochrapywał. Podniosłam się i poczułam okropny ból z tyłu głowy. Dotknęłam w miejscu, z którego dochodził ból i poczułam ogromnego guza. No tak, można było się domyśleć. Spojrzałam na zegarek -  22. Świetnie, przespałam tu cały dzień. Zebrałam swoje rzeczy, sprzątnęłam szybko bałagan, który zrobiłam.
Chciałam wyjść, jednak pomyślałam, że powinnam jakoś podziękować. Znalazłam kawałek kartki, długopis i napisałam :
" Bardzo Ci dziękuję za dziś, a konkretnie za opiekę nam moją niezdarną osobą. Przepraszam za kłopot, przepraszam za to, że nie zrobiłam śniadania, obiadu, ani kolacji. Przepraszam też, że zostałam tak długo i zrobiłam niepotrzebny kłopot. Mam nadzieję, że będę mogła się jakoś odwdzięczyć.
Vanessa "
Kładąc karteczkę obok jego poduszki, ciuchutko wyszłam z domu i wróciłam do siebie.

_________________________________________________________
Jest i kolejny :) zamysł był zupełnie inny, jednak wyszło to co wyszło. Piszcie, jak Wam się podoba i czego oczekujecie po kolejnych rozdziałach. Buziaki!