Jednak mimo wszystko, zgodziłam się przyjść na imprezę. Mogłam powiedzieć zwyczajnie ' nie ' ale nie odważyłam się. Nie kusiłabym wtedy losu. Dobrze wiem, że coś jest między nami. Czuję to, gdy jestem przy nim. On zaczyna się wtedy denerwować, jąkać. Jest wtedy przy tym taki słodki. Na samo wspomnienie o tym kąciki moich ust mimowolnie unoszą się do góry. Ja nie okazuję tego tak na zewnątrz, ale w środku aż cała się gotuję, gdy go widzę. Całe moje ciało garnie się do niego, każe mi podejść, pocałować go, przytulić, dotknąć w jakikolwiek w inny sposób. Jednak moje myśli mówią "Nie, Vanessa, nie możesz, odejdź na bezpieczną odległość, nie spoufalaj się ". Uśmiechając się do Justina, moje ciało i umysł toczą III wojnę światową. Dobra, pójdę na tą imprezę, spotkam się z nim, porozmawiam trochę i wyrwę sobie jakiegoś chłopaka. Nie Justina.
*
Dochodziła 21, a Biebera nie było. " Trudno, sama pójdę na imprezę, zabawię się jak zawsze "- pomyślałam. Ubrałam buty do mojego standardowego zestawu - jeansowe spodenki i zwiewna, czarna bluzka. Szłam w kierunku plaży. Cholera, w tym momencie przydałaby się jakaś przyjaciółka, która by poszła ze mną, podniosła na duchu, powiedziała co mam teraz robić. Niestety, nie miałam takiej, a gdy znalazłam się na imprezie nie wiedziałam kompletnie co mam robić. Czy tutaj zebrała się cała młodzież z Kanady? Na plaży było mnóstwo ludzi, był DJ i ogromny bar w którym można było opróżnić swój potrfel. Mimo iż, było ciemno, oświetlenie na plaży dawało nie gorszy efekt niż za dnia, kiedy świeciło słońce.
Podeszłam do baru, zamówiłam sobie najmocniejszego drinka. Nie patrzyłam co się dzieje wokół mnie, ale dobrze widziałam, że chłopak który siedział obok, przyglądał mi się i zapewne układał w głowie tekst, który zwali mnie z nóg i zapewni mu dobry start na rozpoczęcie rozmowy.
-Daruj sobie - spojrzałam na niego, a ten wyraźnie się zmieszał. Przyjrzałam mu się i był całkiem przystojny - miał ciemne, potargane włosy, wyglądały, jakby od roku nie widziały szczotki do włosów, ale to jakoś dodawało mu uroku. Jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, próbując odgadnąć o co mi chodziło. Uśmiechnęłam się i podałam mu rękę - Vanessa jestem. Ok, zatańczymy - dopiłam szybko drinka, wzięłam go za rękę i poszłam z nim w tłum.
-Jestem Will - powiedział, obejmując mnie w pasie. Był zaskoczony, ale też bardzo szczęśliwy z obrotu zdarzeń. Tańczyliśmy w rytm muzyki, a ja już poczułam uderzający do głowy alkohol. Will zaczął mnie obkręcać i nagle poczułam jak robi mi się nie dobrze. Szybko wyrwałam się z jego objęć, odepchnęłam go od siebie i zaczęłam iść, chcąc spokojnie dojść do normalnego stanu. Chłopak złapał mnie za rękę, odwróciłam się. Miał pytające spojrzenie, ale ja nie miałam ochoty na dyskusje.
-Odwal się - wyrwałam swoją rękę i poszłam. Szłam tak chwilę wzdłuż plaży, a kiedy w końcu upewniłam się, że jestem z dala od tej imprezy, usiadłam na brzegu, podciągnęłam nogi pod brodę i zamknęłam oczy.
Nadal źle się czułam, ale wiatr który delikatnie owiewał moją twarz i włosy, pozwalał mi dojść do siebie. "Ten drink musiał być naprawdę mocny" pomyślałam. Usłyszałam, że ktoś idzie w moim kierunku, a potem siada obok mnie.
-Will, człowieku, powiedziałam coś. Spier... - nie dokończyła, bo gdy podniosłam głowę, zobaczyłam te czekoladowe oczy wpatrujące się we mnie - Bieber?- Szybko się podniosłam, mimo, że nadal nie czułam się najlepiej. Miałam ochotę mu coś powiedzieć, ale uznałam, że nie ma sensu podejmować dyskusji, więc zaczęłam odchodzić w stronę ulicy, żeby wrócić do domu. Ta impreza dla mnie i tak się dziś skończyła. Jednak chłopak dogonił mnie i stanął przede mną, torując mi drogę.
-Odejdź, człowieku, nie zawracaj mi głowy - powiedziałam przez zęby, nawet na niego nie patrząc.
- Vanessa, przepraszam. Zatrzymały mnie ważne sprawy, a gdy podjechałem pod Twój dom, Ciebie już nie było - założyłam ręce na piersi i spojrzałam na Justina. Patrzył na mnie błagającym wzrokiem, który aż prosił się, żeby mu wybaczyć. Jednak mój umysł kazał być nieugięty.
- Mogłeś napisać, zadzwonić, cokolwiek. Masz telefon, prawda? Zresztą, mam to gdzieś, naprawdę mi nie zależało na tym spotkaniu, przyszłam na imprezę, bo miałam ochotę - to zadziwiające, jak łatwo z moich ust wychodzą kłamstwa.
- Wcześniej nie mogłem. Miałem wywiad, który się przeciągnął. Nie mogłem zadzwonić, naprawdę. Kiedy byłem pod Twoim domem, pisałem, dzwoniłem, ale za to Ty nie odbierałaś. Więc pomyślałem, że przyszłaś tutaj sama. No i Cię znalazłem - fakt, nie wzięłam z domu nic, poza paroma drobnymi na alkohol.
-Naprawdę, nie obchodzi mnie to. Zapomnijmy o tym, przecież nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. A teraz, wybacz, ale muszę wracać do domu - chciałam odejść, bo mój żołądek nie dawał za wygraną, a w mojej głowie zaczynało coraz bardziej szumieć. Niestety, jak na złość, Justin, nie dawał mi zrobić ani kroku. Chciałam go odepchnąć, ale zakręciło mi się w głowie i po prostu wpadłam w jego ramiona. Poczułam się strasznie słabo.
-Vanessa, co Ci jest?- objął mnie, patrząc na mnie z przerażeniem.
-Eee... Chyba ten drink mi zaszkodził. Nie czuję się najlepiej - złapałam się za głowę jedną ręką, a drugą chciałam się uwolnić z uścisku, ale chłopak nie pozwolił mi na to. Co gorsza, wziął mnie na ręce.
-Zawiozę Cię do domu - zaprowadził mnie na rękach do swojego samochodu. Droga do mojego domu od plaży zajmowała nie całe 10 minut więc zanim się obejrzałam, już byliśmy pod bramą. Spojrzałam tylko na zapalone światło i zdałam sobie sprawę, że moja mama wróciła z pracy. "Jak ja wejdę do domu w takim stanie"pomyślałam. Justin pomógł mi wysiąść i zaprowadził mnie pod same drzwi. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Dopiero teraz zauważyłam, że dziś wygląda jeszcze lepiej niż normalnie. Miał na sobie czerwoną koszulkę i czarne, skórzane spodnie, które oczywiście ledwo wisiały mu na tyłku. Chłopak zauważył, że mu się przyglądam i uśmiechnął się szeroko.
-Dzięki, już czuję się lepiej - powiedziałam, żeby przerwać tą ciszę.
-Zauważyłaś, że ostatnio często mi dziękujesz? - zaśmiał się - Chyba znowu będziesz musiała mi się jakoś odwdzięczyć - poruszył śmiesznie brwiami.
-Widzę, że nie jesteś raczej typem bezinteresownego człowieka- założyłam ręce na piersi a Justin widząc to, zaśmiał się jeszcze głośniej.
-W tym wypadu nie mogę być bezinteresowny - podszedł bliżej do mnie a ja automatycznie dałam krok do tyłu i oparłam się o drzwi. Przysunął się tak blisko, że nasze twarze dzieliły milimetry. Obojgu nam przyspieszył oddech. Nie mogłam nic zrobić, moje ciało było sparaliżowane, nawet gdybym chciała uciec to bym tego nie zrobiła. Co gorsza, nie chciałam i zdawałam sobie z tego sprawę. Zamknęłam oczy, rozchyliłam delikatnie wargi, czekając aż złoży na nich pocałunek.
-Vanessa, to Ty?!- usłyszałam głos mamy, która zbliżała się do drzwi, żeby zapewne je otworzyć. Justin szybko się odsunął zmieszany.
-Odezwę się, cześć - wypaliłam, nawet nie patrząc na niego i weszłam szybko do domu.
_________________________________________________________________
O, wyszło coś takiego. Mi się chyba podoba, a Wam? W najbliższych dniach pojawi się pewnie kolejny rozdział. Dawajcie znać, że czytacie, widzę że ktoś wchodzi, jednak mało kto komentuje. I tak będę pisać, bo sama się wciągnęłam w tą historię i sama jestem ciekawa co ja tu jeszcze wymyślę.
czytam to od początku i mnie wciągnęło, podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńSuper :) juz sie nie moge doczekac nn ^^
OdpowiedzUsuńPomału się rozkręca, czekam na dalszą akcje. ;)
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada:) Będę czytać...Czekam na NN ^^
OdpowiedzUsuńhttp://thelovestoryforyou.blogspot.com/
kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńw najbliższych dniach :))
Usuńsuuuuuper! tylko szkoda, że się nie pocałowali, no! :(
OdpowiedzUsuńvanessa ma tak słabą głowę jak ja, hahaha
czekam na kolejny! :*
u mnie nowy rozdział :
www.now-is-good-jb.blogspot.com
kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńSuper super i jeszcze raz super. Trzymaj tak dalej ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam : www.ryzykujac-zycie.blog.pl